Wiadomości OZE Niepewna przyszłość elektrycznych samochodów w Polsce 02 października 2015 Wiadomości OZE Niepewna przyszłość elektrycznych samochodów w Polsce 02 października 2015 Przeczytaj także Polska Zielone miliardy przepadły – NIK ujawnia szokujące fakty Najwyższa Izba Kontroli przedstawiła raport, z którego wynika, że ponad 70 mld złotych ze sprzedaży ETS-ów… rozpłynęło się w ogólnym budżecie państwa. Kontrola wykazała nieprawidłowości w systemie raportowania do KE, procedowaniu wniosków w ramach programu “Mój Prąd” i brak kontroli wewnętrznych w Ministerstwie Klimatu i Środowiska. Patronat II Kongres Energetyki Rozproszonej w centrum uwagi Od 28 do 30 października w Centrum Kongresowym ICE Kraków oraz na kampusie AGH odbywał się II Kongres Energetyki Rozproszonej, organizowany przez Akademię Górniczo-Hutniczą. Wydarzenie zgromadziło 2 tysiące uczestników, w tym przedstawicieli administracji, naukowców, biznesmenów oraz młodzież, potwierdzając swoją rolę jako kluczowego forum debaty o transformacji energetycznej w Polsce. – Tylko ogólnikowe i mgliste zapisy o przyszłości elektrycznych samochodów można znaleźć w przygotowywanych przez rząd strategicznych dokumentach, determinujących kierunki rozwoju polskiej energetyki i w ogóle gospodarki. Nic nie zapowiada nie tyle zmiany, co w ogóle pojawienia się jakiejś polityki wobec tego środka transportu – pisze Wojciech Krzyczkowski. Reklama W Unii Europejskiej podstawowym narzędziem promocji elektrycznych samochodów jest zwolnienie ich z podatku drogowego. Przypadkiem okazuje się, że również Polsce mamy do czynienia z tym samym, gdyż podatek ten jest zawarty w formie specjalnej opłaty w cenie paliwa, a ponieważ samochód na prąd nie potrzebuje benzyny, właściciel tego podatku nie płaci. Jednak na tym jednym punkcie lista ulg i zachęt się kończy. Co więcej, próba dociekania, czy ta sytuacja może się zmienić w przyszłości, nie daje jasnych odpowiedzi. Projekt polityki energetycznej do 2050 r. przynosi tylko ogólnikową wzmiankę o promocji samochodów elektrycznych i hybrydowych, ale w dalszej kolejności, priorytet ma bowiem przestawienie transportu na LPG i CNG Większą liczbę informacji dostarcza przyjęty ostatnio przez Ministerstwo Gospodarki projekt Narodowego Programu Rozwoju Gospodarki Niskoemisyjnej. Zawarte w nim są różne postulaty w rodzaju zwolnienia z opłat za autostrady czy za parkowanie. Widnieje tam także pomysł zmiany podatkowej, polegającej na zastąpieniu akcyzy od auta opłatą uzależnioną od jego parametrów ekologicznych czyli wielkości emisji. Jednak nie doszukamy się ewentualnych terminów i szczegółów. Takie rozwiązanie byłoby jednak dołączeniem do standardów, które niemal w całej Europie obowiązują dziś. A wraz z rosnącymi wymaganiami polityki klimatycznej będą pewnie podnoszone, choćby przez państwa, które żywą gotówką premiują zakup elektrycznego samochodu. We Francji można liczyć na ponad 6 tys. euro, w Szwecji system jest skomplikowany, ale premia, jaką do ręki dostaje właściciel może sięgnąć 40 tys. koron, czyli po dzisiejszym kursie ponad 4,2 tys. euro. Rekordzistką jest nienależąca do Unii Norwegia, gdzie dziś prawie jedna czwarta nowych samochodów to już auta elektryczne, a ich liczba przekroczyła już 50 tys. Samochód na prąd jest zwolniony ze wszystkich – bardzo wysokich – podatków, łącznie z 25 proc. VAT przy kupnie, co w niektórych przypadkach czyni cenę konkurencyjną w stosunku do tradycyjnych aut. Docelowo Norwegowie chcą w ogóle wyeliminować emisje z transportu. Zastanawiające jest, dlaczego te bogate państwa bardzo mocno subsydiują elektryczne samochody, a inne, np. Niemcy – już nie tak bardzo. Jak się okazuje odpowiedź jest bardzo intuicyjna, bowiem dopłaty występują tam, gdzie energię elektryczną produkuje się bez emisji CO2. Francuska energetyka w trzech czwartych jest oparta na atomie, a reszta niemal w całości pochodzi z elektrowni wodnych. W Szwecji głównymi źródłami są woda i potem atom, a w Norwegii wyłącznie woda. Niemcy, mimo ambitnej Energiewende, emitują nieporównywalnie więcej, więc i elektryczny transport na razie traktują ostrożnie. Jak pisze Krzyczkowski, dotowanie elektrycznych samochodów to po prostu koszty obniżenia emisji i na tych przykładach widać, że ponoszą je wszyscy, a nie tylko ci, którzy mają emisyjną energetykę. Co więcej, widać, że dużo „zielonego” prądu przekłada się na dodatkowy spadek emisji z transportu, czyli korzyść jest podwójna. Niestety, z tego punktu widzenia dotowanie elektrycznych samochodów w Polsce to wyrzucanie pieniędzy w błoto, przynajmniej dopóki energia elektryczna, którą są napędzane, powstawać będzie w wyniku spalania węgla. Można się upierać, że „Polska węglem stoi”, a elektryczny samochód to fanaberia dla bogatych. Tylko wtedy przynajmniej nie udawajmy, że do tych bogatych chcemy dołączyć. Artykuł stanowi utwór w rozumieniu Ustawy 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Wszelkie prawa autorskie przysługują swiatoze.pl. Dalsze rozpowszechnianie utworu możliwe tylko za zgodą redakcji.