Elektromobilność Norweski raj dla elektromobilności 26 maja 2017 Elektromobilność Norweski raj dla elektromobilności 26 maja 2017 Przeczytaj także Elektromobilność Zmiany w programie dopłat do samochodów elektrycznych Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚiGW) przygotował nowy program dopłat do samochodów elektrycznych z budżetem 1,6 mld zł ze środków Krajowego Planu Odbudowy i Zwiększania Odporności (KPO). Wnioski będzie można składać już na początku lutego. Nowy program dopłat zastąpi dotychczasowy program „Mój elektryk”, który będzie obowiązywał do końca stycznia 2025 r. Elektromobilność Tylko 1% właścicieli elektryka wróciłoby do samochodu spalinowego. Zaskakujące wyniki badań Samochody elektryczne cieszą się coraz większą popularnością. Potwierdza to najnowsze badanie, według którego tylko 1% z 23 tysięcy pytanych zadeklarowało chęć powrotu do samochodu o napędzie spalinowym. Z czego to wynika? Piotr Barycki, na łamach Spider’s Web szeroko zanalizował temat elektromobilności w Norwegii. Jaki jest jego wniosek? „Tutaj nie ma żadnej magii” pisze Barycki. Są za to doskonale zrealizowane długofalowe plany rozwoju i odpowiednio zaimplementowane rozwiązania finansowe, bo „wniosek jest jeden, tu chodzi jak zwykle o pieniądze”. Reklama Zacznijmy jednakże od początku, co w przypadku Norweskiej elektromobilności oznacza 30 lat temu. Już w 1990 roku norweskie władze, mimo że na rynku zasadniczo nie było samochodów elektrycznych, postanowiły wspierać ten sektor. Wsparcie to okazało się na tyle skuteczne, że w tym niedużym kraju (5,2 miliona osób) bije się rekordy sprzedaży pojazdów elektrycznych. W 2010 roku w Norwegii jeździło zaledwie około 3,3 tysiąca pojazdów elektrycznych, jednakże już pięć lat później liczba ta wnosiła 73 tysiące, tylko po to aby pod koniec zeszłego roku przekroczyć 100 tysięcy. Trend ten nie spowalnia – o ile w 2011 roku auta elektryczne i hybrydowe stanowiły 1% sprzedawanych pojazdów, to w marcu bieżącego roku ponad 51% sprzedanych aut było z napędem elektrycznym. Co takiego musieli zrobić Norwedzy, aby udało im się zrealizować swoje cele w tak spektakularny sposób? Wystarczyło trzymać się prostego planu wprowadzania powoli zmian w systemie wsparcia aut elektrycznych. Początkowo, w 1990 roku obniżono cło na samochody elektryczne. To był bardzo dobry krok, bo już wtedy czynnikiem zmniejszającym popyt na takie pojazdy była ich większa cena w porównaniu do samochodów spalinowych. Kolejnym krokiem było – w 1996 roku – całkowicie zniesiono cło na pojazdy elektryczne i wprowadzenie obniżek w podatku rejestracyjnym dla właścicieli aut z napędem elektrycznym. Rok później do tych przywilejów doszła jeszcze możliwość poruszania się płatnymi drogami zupełnie za darmo. Być może już to wystarczyłoby do osiągnięcia wysokiego udziału pojazdów elektrycznych na drogach, jednakże Norwegowie byli ambitniejsi. Kolejnym etapem ich planu było wprowadzanie dalszych udogodnień dla posiadaczy elektrycznych pojazdów. W zamian za jeżdżenie pojazdem przyjaznym środowisku osoby te od 1999 roku mają możliwość parkowania za darmo na miejscach normalnie płatnych. Przy okazji wprowadzania kolejnych udogodnień rząd zadecydował także, aby pojazdom elektrycznym nadawać specjalne numery rejestracyjne, zaczynające się od EL. Obecnie, z uwagi na wyczerpanie numerów, elektryki dostają także tablice EK. Znacznie uprościło to darmowe parkowanie i poruszanie się drogami bez opłat. Kolejne zmiany pojawiały się w latach 2000 i 2001. Najpierw firmy otrzymały 50% ulgę podatkową w przypadku zakupu pojazdów elektrycznych, a rok później do tej ulgi doszło zwolnienie z 25% podatku VAT za zakup auta elektrycznego. W Polsce, w ramach Krajowego Planu Rozwoju Elektromobilności, nie ma nawet słowa na temat tak daleko idących ulg. A jest to kluczowe, dla popularyzacji pojazdów elektrycznych. W 2003 roku w Oslo (a od 2005 roku w całym kraju) samochody elektryczne dopuszczone zostały dopuszczone do ruchu po buspasach. Dalej, w 2009 roku dodano posiadaczom aut elektrycznych darmowy dostęp do promów, a w 2015 roku rozszerzono ulgę na VAT na auta nie tylko kupowane, ale i brane w leasing. Tak duże ulgi zachęcają do zakupu aut elektrycznych. W Polsce elektryczne BMW i3 to koszt około 153 tysięcy złotych, a hybrydowego i8 około 615 tysięcy złotych. Niewielkie pudełkowate i3, będące samochodem typowo miejskim, kosztuje więcej niż BMW serii 4 – coupe o sportowym zacięciu. Z kolei i8 kosztuje więcej niż M6 – auto o zupełnie innej klasie niż hybrydowe i8. Jak jest w Norwegii? Tam i3 kosztuje około 115 tysięcy, a i8 około 580 tysięcy złotych. Norwegowie, mimo ogromnego sukcesu, nie stawiają sobie ogromnych celów. Założenia planów są bardzo ostrożne. W 2013 roku zakładano, że do końca bieżącego roku po drogach w Norwegii ma jeździć 50 tysięcy aut elektrycznych. Jeździ ich dwa razy tyle. Kolejne cele wydają się być może trochę bardziej optymistyczne, ale nadal możliwe do spełnienia – do 2020 po drogach Norwegii jeździć ma 400 tysięcy aut elektrycznych, a pięć lat później 100% nowych samochodów sprzedawanych w Norwegii ma być elektrycznych. Realność tych celów łatwo ocenić na podstawie dotychczasowych statystyk. Widać wyraźnie, że ilość sprzedawanych w tym kraju aut elektrycznych i hybrydowych wciąż rośnie. Po premierze pierwszej Tesli w roku 2013 sprzedaż samochodów elektrycznych bardzo mocno wzrosła. Dlaczego wcześniej aut było tak mało? Ponieważ na rynku nie było co kupować, Norwegia wyraźnie wyprzedziła czasy popularności komercyjnie dostępnych samochodów elektrycznych. Istniało odpowiednie prawo i przywileje, które generowały popyt na pojazdy elektryczne, ale nie nadążała za nim podaż. Norwegowie musieli czekać prawie 20 lat, aby ich polityka wspierania elektromobilności zaczęła przynosić zamierzone skutki. Artykuł stanowi utwór w rozumieniu Ustawy 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Wszelkie prawa autorskie przysługują swiatoze.pl. Dalsze rozpowszechnianie utworu możliwe tylko za zgodą redakcji.