Instalacja fotowoltaiczna z magazynem energii

Poznaj orientacyjne koszty

Polowali na… zdziczałe koty. “Są jak diabły na metaamfetaminie”

Polowali na… zdziczałe koty

Polowali na… zdziczałe koty. “Są jak diabły na metaamfetaminie”

W ubiegły weekend (28-30 czerwca) w nowozelandzkim regionie North Canterbury odbyło się charytatywne wydarzenie, podczas którego przy udziale dzieci polowano na jelenie, świnie, kaczki, oposy, króliki i… zdziczałe koty. Organizatorzy tłumaczą się realizowaniem rządowej polityki walki z gatunkami inwazyjnymi. Obrońcy praw zwierząt protestują.

swiat oze cfs wrze 420x250 1swiat oze cfs wrze 925x200 1
Reklama

2100 zł za największego upolowanego kota. Kontrowersyjne zawody myśliwskie

Wydarzenie odbywa się co roku, jednak zdziczałe koty zostały dodane do listy gatunków łownych dopiero rok temu. W mijający weekend w North Canterbury zabito ich 340, sto więcej niż podczas poprzedniej edycji. Za upolowanie kotów obowiązywały nagrody – kto złowił ich najwięcej otrzymywał 500 dolarów nowozelandzkich (ok. 1212 zł). Największe zwierzę w tej kategorii oznaczało z kolei nagrodzenie aż 1000 dolarów (2124 zł).

Dlaczego zdecydowano się na polowanie na zdziczałe koty podczas wydarzenia? Jego organizator, Matt Bailey, tłumaczy to chęcią pomocy w nadzorowaniu populacji tych zwierząt, które polują na dzikie zagrożone gatunki i przenoszą choroby zagrażające trzodzie hodowlanej. Rząd Nowej Zelandii od kilku lat prowadzi działania przeciwko gatunkom inwazyjnym. Według ambitnej polityki “Predator Free 2050” w ciągu najbliższych 26 lat z kraju mają zniknąć wszystkie nienatywne dla niego drapieżniki.

W Nowej Zelandii występuje wiele rzadkich czy zagrożonych gatunków, często unikatowych dla tego państwa. Sprowadzone w okresie kolonizacji i później drapieżniki, takie jak szczury, oposy, łasice czy właśnie koty, zagrażają tej wyjątkowej faunie. Organizatorzy wydarzenia w North Canterbury powołują się na chęć pomocy w poradzeniu sobie z tym problemem.

Na koty polowały również dzieci. Obrońcy praw zwierząt protestują

Wydarzenie już w ubiegłym roku wzbudziło spore kontrowersje, na tegorocznej edycji obecni byli przedstawiciele organizacji Animal Save Movement (ASM), walczącej o prawa zwierząt. Aktywiści, oprócz samego faktu polowania na koty, zwracają uwagę na obecność dzieci podczas imprezy. Spośród ponad 1500 uczestników ok. 440 miało mniej niż 14 lat. ASM oskarża organizatorów o okrucieństwo wobec zwierząt, znieczulanie dzieci na przemoc i narażanie na niebezpieczeństwo udomowionych kotów.

Organizatorzy odpierają te zarzuty, stwierdzając, że dzieci z rejonów wiejskich są wychowywane w środowisku, gdzie na zwierzęta się poluje, skóruje, gotuje i je. “To zwyczajne wiejskie życie” stwierdza Matt Bailey w rozmowie z “The Guardian”. Jeśli chodzi o kwestie okrucieństwa i zagrożenia dla udomowionych zwierząt, organizatorzy twierdzą, że dzikie koty zabijane są w bardzo humanitarny sposób. Przed śmiercią każdy z nich jest wyłapywany i identyfikowany jako dziki. Dopiero wtedy dokonuje się odstrzału za pomocą karabinu o kalibrze co najmniej 0,22 cala.

Ponadto polowanie może mieć miejsce tylko na terenach z dala od budynków mieszkalnych, pułapki na koty muszą być oddalone od nich na co najmniej 10 km. Bailey podkreśla też, że odróżnienie kota udomowionego od dzikiego jest bardzo proste.

– Gdy w klatce są te zdziczałe, jest to oczywiste – są jak diabeł na metaamfetaminie, spróbują zaatakować – twierdzi.

Potrzebna większa odpowiedzialność

Czy faktycznie polowanie na zdziczałe koty to jedyna droga do poradzenia sobie z inwazyjnością tego gatunku? Zdaniem obrońców praw zwierząt – nie. Działająca w Nowej Zelandii Partia Sprawiedliwości dla Zwierząt (ang. Animal Justice Party Aotearoa New Zealand, AJPANZ) podkreśla, że istnieją alternatywne metody kontroli populacji kotów domowych.

– Jeżeli naprawdę przyświeca nam troska o ochronę ptaków i środowiska naturalnego, potrzeba indywidualnego wzięcia odpowiedzialności za swoje koty przez kastrowanie ich, aby zapobiec nieplanowanemu rozmnażaniu się i późniejszemu wypuszczaniu niechcianego potomstwa na wolność – twierdzi AJPANZ.

Co ciekawe w tej kwestii z obrońcami praw zwierząt zgadzają się… myśliwi. W rozmowie z “The Guardian” Matt Bailey postuluje zmiany prawne, prowadzące do sterylizowania i chipowania wszystkich domowych kotów. W Nowej Zelandii zwierzęta te są bardzo popularne. Według badań z 2020 Nowozelandczycy właśnie je najczęściej wybierają na swoje zwierzęta – mruczki mieszkają w 41% wszystkich gospodarstw domowych.

– Czytaj także: Brak nowych licencji na przewozy konne do Morskiego Oka. Czy będzie zakaz?

Źródła: theguardian.com, zielona.interia.pl

Fot. Canva (Vinicius Souza)

Artykuł stanowi utwór w rozumieniu Ustawy 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Wszelkie prawa autorskie przysługują swiatoze.pl. Dalsze rozpowszechnianie utworu możliwe tylko za zgodą redakcji.