Na koniec zeszłego roku udział energii ze źródeł odnawialnych osiągnął około 11,3% w miksie energetycznym. Plan unijny na 2020 zobowiązał nasz kraj do uzyskania 15% OZE. Jeśli się to nie uda, to Polska może ponieść wysoką karę finansową. Na ile możliwe jest zrealizowanie tego celu, wypowiada się Daria Kulczycka, dyrektor departamentu Energii i Zmian Klimatu w Konfederacji Lewiatan.
Kulczycka nie ma niestety dobrych prognoz dla Polski: „Polsce nie uda się osiągnąć tego celu, ale możliwe jest zmniejszenie luki, pod warunkiem zdecydowanych i szybkich działań proinwestycyjnych”. Główny Urząd Statystyczny potwierdza te obawy – udział OZE w miksie spada, a nie rośnie. W 2015 roku wyniósł 11,93% a w 2016 11,3%. Osiągnięcie 15% przy takiej tendencji wydaje się mało realne.
„GUS zestawiając dane za 2016 rok z dotychczasowymi trendami, wskazał zagrożenia, a pośrednio potwierdził, że brak szybkich i skutecznych działań na rzecz poprawy sytuacji w branży OZE może mieć swoje negatywne następstwa związane z niewypełnieniem celów i twardych zobowiązań wobec UE w 2020 roku. Rachunek do zapłacenia za dotychczasową niefrasobliwość to kilkanaście miliardów złotych na dzisiaj i powód do kolejnych (poza kwestią węgla) napięć w relacjach Polski i UE” – komentuje na swoim blogu prezes Instytutu Energetyki Odnawialnej (IEO), Grzegorz Wiśniewski.
Problemem nie jest tutaj udział OZE w produkcji prądu. „Oceniam, że potrzebny jest przede wszystkim wzmocniony wysiłek w elektroenergetyce, aby zrekompensować brak wykonania celu przez transport, a prawdopodobnie także w ciepłownictwie” – stwierdza Kulczycka. „W elektroenergetyce nie osiągniemy 19,13% udziału OZE, ale więcej. O ile? Z pewnością o kilka punktów procentowych. Jak tego dokonać ? Pole manewru jest niewielkie. Praktycznie jedyna opcja to szybkie uruchomienie aukcji na instalacje biomasowe i wiatrowe oraz przekonanie inwestorów, że tym razem, ale to już na pewno, warunki działania będą stabilne. Krok pierwszy to znowelizowana ustawa o OZE”. O nowelizacji ustawy o Odnawialnych Źródłach Energii niedawno wspominaliśmy na łamach portalu {link}.
Te głosy to nie pierwsze sygnały, że Polska może nie zrealizować zakładanych celów, ale nowelizacja ustawy o OZE może tutaj wiele pomóc. Obecny projekt zakłada usprawnienie systemu aukcyjnego, a nie jak poprzednio uniemożliwiał, przez co np. jesienne aukcje z odnawialnych źródeł musiały zostać odwołane. Co jest zatem przyczyną problemu? Z pewnością zmiany w systemie wsparcia inwestycji w zieloną energię. Jak wskazuje Wiśniewski, nawet gdyby założyć, że poprzedni rok to tylko korekta, a trend jest ogólnie pozytywny, to i tak do 2020 roku w tym tempie uda się osiągnąć zaledwie 11,7% OZE w miksie energetycznym.
Jakie zatem konsekwencje czeka nasz kraj? Jak wskazują analitycy, są dwa scenariusze: 1) możemy zostać ukarani przez UE karą lub 2) zakupić brakującą zieloną energię zza granicy. Ile to będzie na kosztować? „Nie wchodząc w zawiłe międzypaństwowe techniki negocjacyjne, można dla uproszczenia przyjąć, że koszty transferu będą liczone po uśrednionych w UE kosztach krańcowych wytarzania biopaliw (razem z zieloną energią elektryczną w transporcie), ciepła i energii elektrycznej z OZE. Przyjmując, że koszty jednostkowe wyniosą odpowiednio 200 zł/MWh w przypadku ciepła, 400 zł/MWh w przypadku energii eklektycznej i 600 zł/MWh w przypadku biopaliw, łączne koszty transferu wyniosłyby około 12,5 mld zł” – wylicza prezes IEO przy założeniu, że uda nam się osiągnąć te całkiem optymistyczne 11,7% i zabraknie nam tylko 27 TWh energii z OZE.
Jedyne co teraz możemy robić, to przyspieszyć inwestycje, by zminimalizować straty. Jest to o tyle problematyczne, że o ile projekty wiatrowe czekają tylko na zielone światło regulacji prawnych, to np. systemy biomasowe są w bardziej złożonej sytuacji. „Wiele instalacji, które weszły do systemu zielnych certyfikatów, zostało zatrzymanych z powodu niekorzystnych cen. Niektórych nie warto już uruchamiać, inne potencjalnie tak poprzez aukcje transferowe z systemu zielonych certyfikatów do systemu aukcyjnego. Ale czy inwestorzy będą tą ofertą zainteresowani, zależeć będzie m.in. od możliwości zakontraktowania i przewidywalnych cen biomasy” – mówi Kulczycka.
„Skierowanie biomasy do sektora ciepłownictwa systemowego da znacznie większe efekty w realizacji zobowiązań w zakresie OZE niż do elektroenergetyki. Jeszcze lepszym rozwiązaniem, sprawdzonym w UE dla ciepłownictwa, byłoby wykorzystanie energii słonecznej z magazynami sezonowymi ciepła oraz opcją wind power to heat” – ocenia z kolei Wiśniewski.
A co po 2020 roku? Kolejny cel, wyznaczony na 2030 rok, zakłada, że każdy kraj osiągnie 27% OZE w miksie energetycznym. Ambitniejsze podejście Parlamentu Europejskiego sugeruje nawet, że wartość ta może zostać podniesiona do 35%.
Artykuł stanowi utwór w rozumieniu Ustawy 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Wszelkie prawa autorskie przysługują swiatoze.pl. Dalsze rozpowszechnianie utworu możliwe tylko za zgodą redakcji.