Fotowoltaika Czy sektor PV w Japonii zagraża środowisku naturalnemu? 07 maja 2018 Fotowoltaika Czy sektor PV w Japonii zagraża środowisku naturalnemu? 07 maja 2018 Przeczytaj także Fotowoltaika Chińskie panele fotowoltaiczne. Jak wpływają na rynek OZE? W ostatnich latach Chiny zmonopolizowały światowy rynek OZE. Ponad połowa sprzedawanych paneli fotowoltaicznych pochodzi z Azji. Jak import wpływa na rozwój zielonej energetyki w Polsce i na świecie? To szansa na tanią transformację czy niepotrzebna konkurencja dla lokalnego rynku? Fotowoltaika Co zrobić, gdy firma instalująca fotowoltaikę zbankrutowała? Poradnik dla poszkodowanych klientów Rosnąca popularność instalacji fotowoltaicznych sprawiła, że na rynku zaczęło pojawiać się coraz więcej firm oferujących tego typu panele. Zmiany w ustawie o OZE, które weszły w życie 1 kwietnia 2022 roku, sprawiły, że istnienie wielu firm stanęło pod znakiem zapytania. Co w takim razie zrobić, kiedy firma, która zamontowała nam fotowoltaikę lub wydzierżawiła grunt pod farmę PV, upadnie? Dziesiątki tysięcy modułów fotowoltaicznych pływają na powierzchni zalewu tamy Yamakura w prefekturze Chiba w Japonii. To największa taka struktura w Japonii i jedna z największych farm PV na wodzie na świecie. Jej powierzchnia wynosi sto osiemdziesiąt tysięcy metrów kwadratowych; farma składa się z pięćdziesięciu jeden tysięcy modułów i ma generować około 16,17 GWh energii elektrycznej rocznie. Reklama Po awarii w Fukushimie japońskie samorządy zaczęły zachęcać inwestorów do energii odnawialnej, co było częścią planu na zwiększenie udziału OZE w miksie. Obecnie ten niewielki kraj jest piątym emitorem dwutlenku węgla na świecie, ale na skutek porozumienia paryskiego chce do 2030 roku ograniczyć emisję o dwadzieścia sześć procent względem poziomu z 2013 roku. Większość mieszkańców prefektury Chiba popiera projekt Yamakura, ale część z nich uważa, że zakrywanie ogromnej powierzchni zbiornika panelami PV może mieć katastrofalny wpływ na środowisko. W przyszłości może być jeszcze gorzej, ponieważ naciski na instalowanie OZE rosną, a wiele osób nie chce mieszkać obok farm fotowoltaicznych. Taka sytuacja ma miejsce w mieście Kamogawa, gdzie ludzie protestują przeciwko budowie instalacji PV. Jest to zrozumiałe, bo ta farma ma powstać na miejscu rosnącego tutaj lasu – trzeba wyciąć aż trzysta hektarów drzew. Wycinanie absorbujących dwutlenek węgla drzew, by budować farmy solarne, zakrawa na ironię. Żadne inne państwo na świecie nie ma tak fundamentalnej potrzeby przeformułowania strategii energetycznej jak Japonia. Obecnie około piętnaście procent energii w Japonii pochodzi z OZE, kolejne trzydzieści procent z węgla i czterdzieści procent z gazu. Rząd planuje zwiększyć udział OZE do około dwudziestu dwóch–dwudziestu czterech procent w 2030 roku. Premier Shinzo Abe nazywa ten plan ambitnym. Krytykuje go Minister Spraw Zagranicznych Taro Kono. „Zbyt długo Japonia nie zwracała uwagi na globalne trendy spadku cen energii z OZE i nieuniknionej rezygnacji z węgla w obliczu zmian klimatycznych” – powiedział Kono. Zwrócił też uwagę na to, że plany na 2030 rok są mało ambitne – już teraz średnia światowa udziału OZE w miksie to dwadzieścia cztery procent. Deweloper farmy w Kamogawie obiecał, że oszczędzi połowę drzew na terenie farmy, jednakże to nie wystarczy, aby uratować lokalną faunę, jak zauważa Noriyuki Imanishi, który przewodzi grupie protestujących przeciwko budowie tej instalacji. „Przepisy nie wymagają przeprowadzania analizy wpływu takiej inwestycji na środowisko, my jednak wiemy, że ten wpływ będzie ogromny” – powiedział Imanishi. „Zdajemy sobie sprawę, że obecne podejście do budowy nowych projektów PV jest bardziej holistyczne, dlatego możliwe jest większe zrozumienie ze strony lokalnej społeczności” – dodał. W prefekturze Chiba pływająca farma była częścią rządowego projektu promocji energetyki solarnej. Operatorem farmy jest koncern Tepco, który naciska, by zbudować kolejną, jeszcze większą farmę fotowoltaiczną w tym regionie – na wodzie lub na lądzie. Jednocześnie deweloperzy poszukują tańszych w budowie miejsc, co stanowi problem w niewielkiej, górzystej Japonii. „Po katastrofie w Fukushimie dotarło do wszystkich, że musimy zdywersyfikować źródła zasilania, także systemy PV, wiatrowe i mikrohydroelektrownie, w tym samym czasie, by stymulować lokalną ekonomię” – powiedział Kouichi Ishige, dyrektor zarządu wód w prefekturze Chiba. Japoński Instytut Energii Odnawialnej w raporcie z 2017 roku wyrażał zaniepokojenie ambitnymi planami rozwoju OZE i ich wpływem na środowisko naturalne oraz miejsca o historycznym znaczeniu. Tego rodzaju projekty jak w Chiba powstają w całym kraju, na przykład na półwyspie Izu czy w Parku Narodowym Nikko. Tak długo, jak władze widzą w tych projektach jedynie przychody w postaci podatków i tani prąd elektryczny, oponenci podnoszący inne argumenty, np. dotyczące środowiska naturalnego, są bez szans. „Tutaj nie chodzi o to, by konfliktować OZE z energią atomową” – powiedział Yasufumi Horie, przeciwnik budowy elektrowni w Kamogawa. Uważa on, że katastrofa w Fukushimie pokazała dobitnie, że siłownie atomowe nie są przyszłościowym źródłem energii dla Japonii. „Jestem za OZE, problemem jest jedynie lokalizacja i wielkość tej konkretnej instalacji fotowoltaicznej”. Artykuł stanowi utwór w rozumieniu Ustawy 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Wszelkie prawa autorskie przysługują swiatoze.pl. Dalsze rozpowszechnianie utworu możliwe tylko za zgodą redakcji.