Energia wiatrowa Przyszłość morskiej energetyki wiatrowej: taniej i bardziej ekologicznie 16 listopada 2017 Energia wiatrowa Przyszłość morskiej energetyki wiatrowej: taniej i bardziej ekologicznie 16 listopada 2017 Przeczytaj także Energia wiatrowa Pożary turbin wiatrowych – czy jest się czego obawiać? Turbiny wiatrowe stają się coraz częstszym elementem polskiego krajobrazu. Mimo ich licznych zalet, obawy mogą budzić doniesienia w mediach o pożarach tychże turbin. Czy jest się czego obawiać? Jakie wyzwania stawiają tego typu pożary przed strażakami? Wiadomości OZE Puszcza Białowieska – czyli jak polski rząd, chroniąc granicę, zabija bioróżnorodność W 2022 roku na granicy polsko-białoruskiej został postawiony płot, którego zadaniem miała być ochrona przed nielegalną migracją. 186-km zasieków ze stalowych przęseł zwieńczonych drutem, w samym środku pierwotnych lasów. Jak ingerencja człowieka wpłynęła na tamtejszą faunę i florę? Brytyjczycy stoją przed wyborem, czy postawić na energię wiatrową, czy nuklearną, w kwestii strategicznego rozwoju nowych mocy w krajowej energetyce. Obecnie, gdy z jednej strony spadają cenami prądu produkowanego przez morskie elektrownie wiatrowe, a z drugiej strony panuje stagnacja w realizowaniu projektów atomowych, takich jak Hinkley C, wybór wydaje się coraz bardziej oczywisty. Redaktorzy brytyjskiego tygodnika „The Guardian” przyjrzeli się bliżej tej kwestii, zwłaszcza w kontekście jej ekonomicznego aspektu, ponieważ w ciągu ostatnich lat dokonała się tutaj prawdziwa rewolucja. Jeszcze w 2014 roku cena prądu generowanego przez morskie turbiny wiatrowe wynosiła około 150 funtów za MWh. W ciągu trzech lat ceny spadły o niemal dwie trzecie. W ostatniej aukcji OZE w tym kraju zanotowano ceny tak niskie, jak 57,5 funta za MWh. Nawet jeśli doliczymy do tego koszty związane z zapewnieniem alternatywnych źródeł mocy dla stabilizacji sieci w bezwietrzne dni, to cena jednej megawatogodziny nie przekroczy 70 funtów. Reklama Dla porównania, w nowych elektrowniach atomowych, takich jak Hinkley C, prąd produkuje się w cenie wynoszącej 92,5 funta za MWh. Liczby nie kłamią i warto wziąć je pod uwagę, jeśli chodzi o kształtowanie strategii rozwoju energetyki w kraju i minimalizowania emisji gazów cieplarnianych. Wiele wskazuje na to, że morskie OZE jest w tym wypadku lepszym wyborem. Ponadto wielu specjalistów wskazuje, że projekt siłowni atomowej Hinkley C jest przestarzały. Nie wiadomo, czy obiekt w ogóle powstanie i czy będzie działał w pełni poprawnie. Nawet jeśli elektrownia zostanie wybudowana, trzeba będzie uwzględnić dodatkowe koszty związane z utrzymaniem wysokich standardów bezpieczeństwa i antyterrorystycznym zabezpieczeniem instalacji atomowej. Morskie instalacje wiatrowe są pozbawione tych wszystkich obciążeń. Jak wskazują dziennikarze „The Guardian”, siłownia Hinkley C była projektowana w czasach, gdy zakładano, że złoża paliw kopalnych wyczerpią się, co miało znacznie podnieść cenę gazu, ropy i węgla. Obecnie wiemy, że tamte wyliczenia były nieco zbyt dramatyczne. Pomimo tej wiedzy rząd brytyjski nadal wspiera kosztujący 18 miliardów funtów projekt budowy siłowni Hinkley C. W tym wszystkim nie bez znaczenia jest lobbying francuskich i chińskich operatorów energetycznych. Niewątpliwie ogromną zaletą energetyki atomowej jest to, że nie emituje gazów cieplarnianych, pozostawiając po sobie zero węgla, a przy tym dostarcza energię elektryczną w sposób stały i ciągły. Jak wiemy, fakty te nie są bez znaczenia dla rządu w Londynie, który chce wprowadzić zakaz sprzedaży nowych samochodów spalinowych – mają one zostać zastąpione elektrycznymi, ładowanymi z gniazdek. Jak mówią fani energetyki atomowej, ta zmiana spowoduje znaczne zwiększenie zapotrzebowania na energię elektryczną, którą tylko siłownie atomowe mogą pokryć. Istnieje tylko jedno zastrzeżenie – jeszcze niczego nie zakazano, dlatego popyt zmienia się jedynie nieznacznie. Wszystkie opisane powyżej zmiany wynikają wprost z podpisanego przez Brytyjczyków aktu prawnego, zobowiązującego do walki ze zmianami klimatycznymi. Zakłada się, że do 2050 roku Zjednoczone Królestwo zmniejszy ilość emitowanych gazów cieplarnianych o 80 procent w porównaniu do poziomu z roku 1990. Najnowszy budżet węglowy zakłada redukcję emisji w latach 2028–2032 i zmniejszenie o 57 procent poziomu emisji gazów cieplarnianych do 2030 roku. Wyliczono, że aby zrealizować założony cel, przemysł energetyczny musi zredukować ilość emitowanego dwutlenku węgla do poniżej 100 gramów na każdą wyprodukowaną kilowatogodzinę. Rozważania ustawodawców nie pominęły scenariusza zakładającego dekarbonizację brytyjskiej energetyki bez wykorzystania energetyki atomowej. Wyznaczono, że jeśli do tego celu wykorzystano by jedynie OZE, to osiągnięto by zakładany poziom emisji dwutlenku węgla już przy 20 procentach energii odnawialnej w miksie energetycznym. Problem polega na tym, że komisja pracowała jakiś czas temu i ich wyliczenia są po prostu przestarzałe. Nikt z analityków nie przewidział ogromnego rozwoju morskiego sektora energetyki wiatrowej, który spowodował znaczny spadek cen energii elektrycznej z tego źródła. Spodziewać by się można, że z uwagi na to ministerstwo przewidzi szersze wykorzystanie OZE w procesie dekarbonizacji energetyki. Władze jednak milczą i nie informują o aktualizacjach planów strategicznych rozwoju energetyki. Obecnie sytuacja wydaje się jeszcze gorsza – problemem nie jest jedynie inercja władz, ale ich jawna niechęć do różnego rodzaju OZE. Jak wskazują dziennikarze z „The Guardian”, rząd zabronił budowy nowych lądowych instalacji wiatrowych i znacznie utrudnił budowę tych instalacji na morzu. Spowodowało to, że w ostatniej rundzie aukcji OZE udało się zakupić jedynie dwie trzecie zamawianych mocy wiatrowych. Inne gałęzie sektora energii odnawialnych też nie mają się najlepiej – przykładowo ostatnia aukcja mocy solarnych odbyła się w 2015 roku. Jak ostrzegają eksperci, coraz trudniejsze warunki dla nowych inwestycji w OZE mogą mieć poważne konsekwencje dla całej gospodarki i dalszych możliwości rozwoju. Pewne zmiany prawdopodobnie nastąpią, jednak niestety na niekorzyść OZE. Ministerstwo informuje, że do 2025 roku wzrost wydatków na energetykę atomową będzie pięć razy większy niż wzrost wydatków na morskie elektrownie wiatrowe. Poszukując partnerów do budowy siłowni nuklearnej, rząd brytyjski spogląda w stronę Japonii i Korei Południowej. Wybór takich partnerów nie jest bez znaczenia – w momencie wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej azjatyccy partnerzy będą idealnymi kontrahentami do realizacji tego typu inwestycji. Jednak analitycy jednogłośnie potępiają tego typu rozwiązania, albowiem polityka powinna wspierać, a nie ograniczać rozwój sektora energetyki odnawialnej. Nie chodzi tutaj tylko o czynniki ekologiczne, ale także ekonomiczne. Dotychczas Wielka Brytania odnosiła bardzo duże sukcesy w zakresie rozwoju OZE, zwłaszcza energetyki wiatrowej. W 2016 roku wiatraki wygenerowały więcej prądu niż wszystkie elektrownie węglowe w tym kraju, a obecnie poziom emisji CO2 spadł do poziomu niespotykanego od czasów rządów królowej Wiktorii. Obecnie tylko ekonomiczny aspekt wykorzystania OZE zamiast elektrowni atomowych może wpłynąć na decyzję rządu Wielkiej Brytanii w sprawie szerszego wsparcia energetyki wiatrowej. Artykuł stanowi utwór w rozumieniu Ustawy 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Wszelkie prawa autorskie przysługują swiatoze.pl. Dalsze rozpowszechnianie utworu możliwe tylko za zgodą redakcji.