Tesla robi wszystko, żeby nowy sedan w ich ofercie – Model 3 – opuścił jak najszybciej linię produkcyjną. W ramach tego pośpiechu firma gotowa jest do podejmowania całkiem ryzykownych kroków, aby zdążyć do planowanej premiery auta we wrześniu tego roku.
Jednym z kroków jakie podjęła Tesla jest ominięcie fazy testów dla linii produkcyjnej, dzięki czemu obecnie instalowane tam maszyny nie będą prototypami, a już sprzętem produkcyjnym. Pozwala to przyspieszyć uruchomienie produkcji, ale też pozwala na zmniejszenie kosztów instalacji systemów produkcyjnych.
Z takim krokiem związany jest jednakże spore ryzyko – wprowadzanie jakichkolwiek zmian w gotowym już, produkcyjnym osprzęcie, będzie o wiele bardziej problematyczne i kosztowne, niż poprawianie detali w prototypach.
W przeszłości Tesla miała szereg problemów z jakością produkowanych przez siebie aut, jak każdy producent aut. Firma w szczególności musiała poprawiać jakość w zakresie układu kierowniczego, owiewek czy niepoprawnie funkcjonujących zapadek drzwi. Wszystkie te problemy wymagały napraw w jeżdżących już autach.
Jak zwracał uwagę CEO Tesli, Elon Musk, „Wykorzystanie zaawansowanych systemów modelowania i technik analitycznych możemy pominąć produkcję bety samochodu”. Wersją beta Musk nazywa preprodukcyjne prototypy samochodu z wykorzystaniem jeszcze nie finalnej wersji osprzętu linii produkcyjnej. To właśnie z tej bety zrezygnować chce firma.
Stawka jest ogromna. Im szybciej Tesla wypuści na rynek Model 3, tym szybciej będzie możliwe zebranie ogromnych zysków, jakie przynieść ma auto – cieszyć się ono ma sporym zainteresowaniem na rynku. Samochód wyceniany jest na około 35 tysięcy dolarów w wersji podstawowej, co powoduje, że wiele osób zainteresowanych będzie jego zakupem. Sporo ludzi już wpłaciło zaliczki na poczet zakupu nowej Tesli.
Artykuł stanowi utwór w rozumieniu Ustawy 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Wszelkie prawa autorskie przysługują swiatoze.pl. Dalsze rozpowszechnianie utworu możliwe tylko za zgodą redakcji.