Fotowoltaika Flippować można nie tylko mieszkania. Zjawisko dotarło na rynek energetyki 06 września 2024 Fotowoltaika Flippować można nie tylko mieszkania. Zjawisko dotarło na rynek energetyki 06 września 2024 Przeczytaj także Fotowoltaika Chińskie panele fotowoltaiczne. Jak wpływają na rynek OZE? W ostatnich latach Chiny zmonopolizowały światowy rynek OZE. Ponad połowa sprzedawanych paneli fotowoltaicznych pochodzi z Azji. Jak import wpływa na rozwój zielonej energetyki w Polsce i na świecie? To szansa na tanią transformację czy niepotrzebna konkurencja dla lokalnego rynku? Fotowoltaika Co zrobić, gdy firma instalująca fotowoltaikę zbankrutowała? Poradnik dla poszkodowanych klientów Rosnąca popularność instalacji fotowoltaicznych sprawiła, że na rynku zaczęło pojawiać się coraz więcej firm oferujących tego typu panele. Zmiany w ustawie o OZE, które weszły w życie 1 kwietnia 2022 roku, sprawiły, że istnienie wielu firm stanęło pod znakiem zapytania. Co w takim razie zrobić, kiedy firma, która zamontowała nam fotowoltaikę lub wydzierżawiła grunt pod farmę PV, upadnie? Działania flipperów znamy z rynku mieszkaniowego. Szybkie kupno nieruchomości, remont i sprzedaż z zyskiem. Czy ten biznes można przenieść na grunt fotowoltaiki? Okazuje się, że tak. Flipperzy wykorzystują zapotrzebowanie na duże działki pod budowę instalacji PV i odsprzedają znajdujące się na nich przyłącza. Przeszkodą jest niewydolna sieć energetyczna, przez którą coraz więcej inwestycji nie otrzymuje zgody na budowę. Reklama Flipperzy to zagrożenie dla rozwoju OZE? Jak twierdzą eksperci, przyszłość energetyki to inwestycja nie w małe, przydomowe elektrownie, a w wielkopowierzchniowe farmy. Ich zaletą jest niższy koszt budowy – taniej wybudować wielką farmę, niż tysiące małych instalacji. Przeszkodą są działania inwestorów, którzy posiadają działkę i zgodę na budowę, ale zamiast inwestować, chcą zyskać na sprzedaży przyłączy. – Jeśli chodzi o samą odsprzedaż projektów, które mają warunki przyłączenia, a nie są realizowane, nie widzę w tym nic złego, pod warunkiem że te projekty faktycznie będą dalej prowadzone i w efekcie zasilą moc polskiego systemu elektroenergetycznego – mówi Marta Głód, dyrektorka ds. rozwoju projektów OX2 Polska. – Ale zjawisko blokowania przyłącza, bez planów ukończenia inwestycji, a tylko z myślą o odsprzedaży za zdecydowanie wyższą cenę jest nieetyczne i negatywnie wpływa na opłacalność projektu. – dodaje. Zobacz również: Fotowoltaika na każdym nowym dachu? Taki jest plan Unii na zeroemisyjne budynki Sytuacja jest jednak bardziej złożona. Nie zawsze zwlekanie z podjęciem inwestycji jest równoznaczne z flippingiem. – Można mówić o flippingu przyłączeniami, ale skojarzenia z sytuacją na rynku mieszkaniowym nie są najlepsze. Czasami naprawdę inwestor potrzebuje czasu, by zebrać finansowanie, wybrać podwykonawcę, czasami naprawdę może dostać dobrą ofertę odkupu. – zauważa Tomasz Wiśniewski, prezes Pracowni Finansowej spółki wspierającej inwestorów OZE. Dlaczego nie ma zgody na przyłącza? Według danych Urzędu Regulacji Energetyki, w ostatnich latach ilość odmownych decyzji o przyłączeniu do sieci energetycznej wyniosła kilka tysięcy, a łączna moc potencjalnych instalacji to aż 47 GW. To szczególnie dużo, zwłaszcza w porównaniu do mocy już wybudowanych instalacji, która wynosi jedynie 18 GW. Jako główny powód odmowy podaje się przeciążenie sieci energetycznych, czyli ryzyko przekroczenia maksymalnych wartości obciążenia. Oznacza to, że działające przewody energetyczne mają za małą średnicę, stacja transformatorowa jest przestarzała lub firma energetyczna nie ma budżetu na inwestycję w danym miejscu. Innym powodem problemów może być monopol energetyczny dużych firm. Przykładem jest Energa, która zarządza dystrybucją na północy Polski i zastrzega sobie prawo do utrzymywania “rezerw” pod planowaną budowę elektrowni atomowych i farm wiatrowych. Sytuację rynkową potwierdzają eksperci z działu farm fotowoltaicznych Columbus Energy. Jak zauważają, obecnie na rynku setki mocy przyłączeniowych jest wydawana dla podmiotów, które nigdy nie zamierzały własnym nakładem doprowadzić projektów do realizacji. Według pracowników Columbusa, istotny w całym zjawisku jest udział operatorów, którzy realizują własne projekty w regionach, w których odmawiają wydawania zgód podmiotom zewnętrznym, zamrażając tym samym moce przyłączeniowe na własne cele, nie mając zabezpieczonych gruntów. Takim działaniem blokują zainteresowane podmioty, które na tym terenie mają zabezpieczone grunty i komplet uzyskanych decyzji administracyjnych umożliwiających realizację projektów, a mimo to nie mają możliwości uzyskania przyłączenia. Ile można zarobić na flipowaniu przyłączami? Okazuje się, że nie tak dużo. W związku ze spadkiem cen energii i koniecznością odsprzedawania przez firmy prądu po niekorzystnie niskich cenach, wydzierżawienie i blokowanie przełączy może wcale nie być atrakcyjne dla nowych inwestorów. – Dwa, trzy lata temu, przy wysokich cenach energii, wiele z tych projektów miało sens ekonomiczny. Obecnie, w kontekście spadających cen energii, wiele z nich może nie dojść do realizacji, pozostając w fazie przygotowawczej – mówi Przemysław Chryc, dyrektor ds. rozwoju biznesu i strategii w ENGIE Zielona Energia. Przeczytaj też: Pływająca fotowoltaika? Tak! Statek solarny już pływa po morzu Źrodła: Columbus Energy, wyborcza.biz Fot. canva (TeroVesalainen, Marcin Jucha, Robert So) Artykuł stanowi utwór w rozumieniu Ustawy 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Wszelkie prawa autorskie przysługują swiatoze.pl. Dalsze rozpowszechnianie utworu możliwe tylko za zgodą redakcji.