2048x270 webinar Z 1
Reklama

Instalacja fotowoltaiczna z magazynem energii

Poznaj orientacyjne koszty

Halloween w WFOŚiGW. Biurokracja, która straszy bardziej niż smog

Halloween w WFOŚiGW. Biurokracja, która straszy bardziej niż smog

W Halloween boimy się duchów, czarownic i potworów, ale to nie one odbierają nam zdrowie i bezpieczeństwo. Prawdziwe strachy kryją się dziś w papierach, przepisach i urzędniczych procedurach. W 2025 roku program Czyste Powietrze, zamiast oczyszczać polskie niebo, utknął w urzędniczym labiryncie. Jeśli coś naprawdę straszy dziś Polaków, to nie wiedźmy, lecz biurokracja.

925x200 5
Reklama

Potwory, które naprawdę istnieją

Nie trzeba zaglądać do filmów grozy, żeby się przestraszyć. Wystarczy spojrzeć na dane.

W 2024 roku program Czyste Powietrze działał jak dobrze naoliwiona maszyna. Przy szacowanej średniej wysokości dotacji wynoszącej ok. 58 tysięcy złotych oznacza to, że w ciągu roku wypłacono blisko 109 tysięcy dofinansowań o łącznej wartości 6,3 miliarda złotych. Średnio dawało to około stu dotacji tygodniowo na każdy wojewódzki fundusz – tempo, które dziś brzmi jak wspomnienie z innej epoki.

Tymczasem w 2025 roku, po wprowadzeniu zmian i przejęciu finansowania z programu FEnIKS, liczby wyglądają jak z horroru administracyjnego.

Od marca do połowy października wypłacono zaledwie 38 milionów złotych, czyli około 650 dotacji w całym kraju. To oznacza, że każdy z 16 wojewódzkich funduszy obsługuje dziś… jedną wypłatę tygodniowo.

Papierowy Frankenstein

Zamiast skutecznego programu antysmogowego mamy biurokratycznego potwora złożonego z dokumentów, załączników i pieczątek. Każdy fundusz ma własny formularz, procedurę i interpretację przepisów. Wnioski krążą między biurkami jak zjawy, a beneficjenci – zamiast termomodernizować swoje domy – termomodernizują cierpliwość. W rezultacie tysiące rodzin, które chciały wymienić kopciuchy przed zimą, nadal ogrzewają domy starymi piecami.

I choć w teorii pieniądze są, w praktyce utknęły między segregatorami.

Jeśli szukać halloweenowych metafor, to Czyste Powietrze przypomina dziś laboratorium Frankensteina: projekt złożony z dobrych intencji i złych decyzji, który żyje własnym, chaotycznym życiem.

Duchy w urzędzie i zombie w systemie

Program, który miał być symbolem nowoczesnej, proklimatycznej polityki, stał się symbolem zastoju. W świecie, gdzie wszystko dzieje się cyfrowo, wnioski o dotacje nadal wypełnia się ręcznie. W epoce aplikacji, które potrafią w sekundę zliczyć emisję CO₂, beneficjent czeka miesiącami na korespondencję przesłaną w większości pocztą. A przecież Czyste Powietrze to nie niszowy projekt, lecz filar polskiej transformacji energetycznej. Został zaprojektowany po to, by wymienić kilka milionów źródeł ciepła, a nie po to, by testować cierpliwość obywateli.

Zamiast zielonej rewolucji mamy piekielny labirynt. Zamiast czystego powietrza – papierowy smog.

Horror kosztów

Trudno mówić o efektywności, gdy 16 wojewódzkich funduszy, 1 narodowy fundusz i 1 ministerstwo wykonuje tę samą pracę w 18 różnych wersjach. Każdy z nich ma swoje biura, kadry, systemy informatyczne, raporty i procedury.

Z perspektywy podatnika to 18 miniaturowych urzędów, które utrzymujemy po to, żeby z tygodnia na tydzień wypłacały… po jednej dotacji.

W tym czasie tysiące Polaków wciąż oddychają zanieczyszczonym powietrzem. Smog nie czeka na decyzję administracyjną. Ciepło z węglowego pieca też nie przestaje dymić tylko dlatego, że wniosek jest „w trakcie rozpatrywania”.

Lekcja z Halloween

Halloween to święto, które uczy nas dystansu do strachu. Ale z biurokracją śmiać się trudno, bo to właśnie przez nią Polska traci czas, pieniądze i zdrowie obywateli.

Nie potrzeba egzorcyzmów, wystarczy modernizacja systemu i lider, który naprawdę nim pokieruje. Program Czyste Powietrze potrzebuje mniej duchów w urzędach, a więcej życia w procedurach.

Czyste procedury – pierwszy krok do czystego powietrza

Potrzebujemy jednego, scentralizowanego, cyfrowego systemu, który nie gubi wniosków i nie mnoży barier. Ale żaden system nie zadziała bez odpowiednich ludzi w odpowiednich miejscach – takich, którzy rozumieją, że każde opóźnienie to kolejny sezon smogu i kolejne domy, w których nie udało się wymienić kopciucha.

Problemem nie jest technologia, lecz przyzwyczajenie do papieru, zwlekania z decyzjami i nadmiaru formalności. Dopóki każdy fundusz będzie działał po swojemu, Czyste Powietrze pozostanie tylko nazwą, a nie realnym programem.

Bo dziś to nie kopciuchy, lecz urzędniczy dym wojewódzkich funduszy i brak odpowiedzialności personalnej najbardziej przesłaniają wizję zielonej Polski.

Kto odpowiada za ten chaos?

Wojewódzkie fundusze ochrony środowiska nie są niezależnymi bytami, podlegają nadzorowi wiceministrowi Krzysztofie Boleście z Ministerstwa Klimatu i Środowiska, które odpowiada za ich działanie, kontrolę i tempo realizacji programów.

To właśnie tam powinno paść pytanie, dlaczego system rozliczający miliardy złotych rocznie działa wolniej niż aplikacja do zamawiania taksówki.

Brak centralnej koordynacji, rozproszenie kompetencji i biurokratyczna bezczynność nie są błędem jednostkowym, to efekt politycznej decyzji o utrzymaniu 16 odrębnych struktur.

A skoro resort klimatu przyznaje funduszom środki i ustala reguły gry, to także on ponosi odpowiedzialność za skutki tej niewydolności.

Bo można rozliczać beneficjentów z faktur i pieczątek, ale trudno rozliczyć się z powietrza, którym wciąż nie da się oddychać.

Zobacz też: Czeski remis w transformacji energetycznej. Nikt nie zyskuje, a mogliby Polacy

Źródła: NFOŚiGW, czystepowietrze.gov.pl, dane własne na podstawie raportów 2024-2025

Fot.: Canva

Artykuł stanowi utwór w rozumieniu Ustawy 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Wszelkie prawa autorskie przysługują swiatoze.pl. Dalsze rozpowszechnianie utworu możliwe tylko za zgodą redakcji.