Instalacja fotowoltaiczna z magazynem energii

Poznaj orientacyjne koszty

Maladaptacja, dewitalizacja, betonoza – zmory polskiej urbanistyki

Maladaptacja, dewitalizacja, betonoza - zmory polskiej urbanistyki

Maladaptacja, dewitalizacja, betonoza – zmory polskiej urbanistyki

Globalne ocieplenie wymusza potrzebę przystosowania się do nowych warunków klimatycznych. Niestety, w Polsce odpowiedzią na coraz wyższe temperatury jest betonowanie miejskich placów i pozbywanie się z nich nielicznej zieleni. Do coraz większej liczby rewitalizacji pasuje raczej miano dewitalizacji. Zamiast adaptacji mamy maladaptację, a zamiast drzew – betonozę. 

CFF OPP Baner poziom mobile450 x 250CFF OPP Baner poziom 6.03.2023 1
Reklama

Maladaptacja

Skutkiem działalności człowieka, szczególnie spalania paliw kopalnych, takich jak ropa i gaz, jest emisja gazów cieplarnianych. Związki takie jak dwutlenek węgla i metan zatrzymują w atmosferze ciepło, przez co temperatura na naszej planecie wciąż się podnosi – to efekt globalnego ocieplenia.

Jednym z rozwiązań tego problemu jest adaptacja do zmieniających się warunków klimatycznych. Do działań, które przynoszą odwrotny skutek – pogarszające się warunki (tworzenie miejskich wysp ciepła, emisja gazów cieplarnianych), pasuje słowo – maladaptacja.

Przykładem maladaptacji może być na przykład betonowanie koryta rzeki Los Angeles.

Dewitalizacja

W ostatnich latach niezwykłą popularnością w Polsce cieszą się wszelkiego rodzaju rewitalizacje, czyli procesy, które w założeniu mają przywrócić dawną witalność miejscom takim jak place i rynki miejskie. Tymczasem, zamiast przyjemnego cienia i obecności roślin, władze miasta, projektanci i architekci wybierają tworzenie z przestrzeni miejskiej niezdatnych do życia betonowych „patelni”. Niestety przykładów tego typu dewitalizacji mamy w polskich miastach i miasteczkach mnóstwo: Kutno, Leżajsk, Kielce…

Betonoza 

Betonoza to typowy przykład maladaptacji. Dlaczego Polacy tak bardzo lubią zalewać wszystko betonem i cementem? Być może ma to związek z przeświadczeniem wyniesionym z lat 90. Położenie kostki brukowej sprawia, że przestrzeń zyskuje na wartości i „elegancji”, ponieważ jest „odnowiona”.

Jakiemu celowi przyświeca zalewanie przestrzeni miejskiej betonem? Patrząc z estetycznego punktu widzenia, zanurzone w szarym cemencie i betonie martwe place i rynki miejskie nie są ani przyjaznymi, ani ładnymi miejscami. Biorąc pod uwagę praktyczność takich rozwiązań, brak możliwości schronienia się w cieniu przed upałem jest po prostu niebezpieczne, szczególnie dla osób starszych. A kiedy włodarze miast wytną już wszystkie drzewa, zaczynają marnować wodę, żeby polewać puste i rozżarzone asfaltowe „patelnie”.

Problem związany z betonozą to także brak możliwości retencjonowania wody opadowej i ryzyko wystąpienia tzw. powodzi błyskawicznej. Ulewne deszcze jako ekstremalne zjawisko pogodowe są jednym z symptomów zmian klimatu. Rozwiązaniem jest zieleń miejska, która skutecznie zatrzymuje wodę. Beton – wręcz przeciwnie – im jest go więcej w mieście, tym mniej wody wchłania ziemia, przez co gleba tylko coraz bardziej się wysusza. Przesuszona i spękana ziemia działa przy ulewnych deszczach, tak samo jak beton nie przepuszcza żadnej wody, przez co kanalizacja nie radzi sobie z ogromną ilością opadów. Wtedy dochodzi do podtopień i tragedii.

Czemu to sobie robimy?

Jeśli naszym krajem nie rządzi wielkie lobby producentów ławek, koszy na śmieci i kamiennych płytek, to zasadne jest pytanie: dlaczego Polacy niszczą przestrzeń, w której mieszkają? Jak naprawić nasze miasta?

Odpowiedzi na te pytania dostarcza Jan Mencwel w książce Betonoza. Jak się niszczy polskie miasta. Niektóre z nich to m.in.:

  • Lepsza prawna ochrona drzew miejskich, blokująca możliwość wycinek pod byle pretekstem.
  • Koniec z finansowaniem z funduszy UE i rządowych projektów „rewitalizacji” które zakładają wycinki drzew. To jest przeciwieństwo rewitalizacji, bo miasto bez drzew nie żyje.
  • Koniec z blokowaniem przez konserwatorów zabytków nasadzeń drzew, bo „kiedyś ich nie było”. Kiedyś nie było też latarni i chodników, nie mówiąc o parkingach…
  • Dość projektowania miejskich ulic pod dyktando samochodozy. Ulice spełniają różne funkcje a ruch drogowy to tylko jedna z nich. NIE MOŻE być tak, że wycinamy drzewa lub ograniczamy nasadzenia.
  • Obowiązkowa pełna jawność dla planów zarządzania zielenią w mieście. CAŁĄ zielenią, a nie tylko tym co oficjalnie jest parkiem. To jest nasz zasób strategiczny i srebra rodowe. Nasz, czyli wszystkich, nie burmistrzów – mieszkańców też. Bo samorząd to my wszyscy.

zdj. główne – Canva

Artykuł stanowi utwór w rozumieniu Ustawy 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Wszelkie prawa autorskie przysługują swiatoze.pl. Dalsze rozpowszechnianie utworu możliwe tylko za zgodą redakcji.