Betonoza, sztucznie wytyczone koryta rzek, zabudowa terenów zalewowych i wreszcie masowa wycinka lasów w paśmie Śnieżnika. Naukowcy alarmują – rabunkowa gospodarka leśna jest przeszkodą dla retencji wody. Opady spływają rwącym strumieniem prosto do rzek, a naturalne zapory nie radzą sobie z siłą żywiołu.
Susza i powódź jednocześnie – to nasza nowa rzeczywistość?
Jeszcze tydzień temu informowaliśmy o suszy i rekorodowo niskim stanie rzek. Kilka dni później przez kraj przetoczyła się powódź, zostawiając za sobą ogromne zniszczenia, szczególnie w województwie dolnośląskim, opolskim i śląskim, gdzie ogłoszono stan klęki żywiołowej. Internet jest pełen sceptycznych komentarzy, od negujących skalę powodzi, po przekonujące, że jest to norma i tak było od zawsze. Jak jest naprawdę?
Przed “nową normalnością” naukowcy ostrzegali już kilka lat temu. W 2020 roku Polska Akademia Nauk wydała komunikat, w którym możemy przeczytać o czekającej nas rzeczywistości.
– Musimy się liczyć z częstym występowaniem zarówno suszy, jak i niszczącego nadmiaru wody. Nawet w jednym roku może wystąpić zarówno susza, jak i powódź. Dawna “nienormalność” staje się nową normalnością, a przyszłe ekstrema będą jeszcze bardziej ekstremalne niż w przyszłości, negatywnie oddziaływując na mieszkańców i gospodarkę Polski – ostrzegali naukowcy.
Zmiany klimatu to nie tylko ekstremalnie wysokie temperatury, ale też problemy związane z wodą – jej deficytem, nadmiarem i zanieczyszczeniem. Jak pokazuje aktualna sytuacja, zjawiska te mogą występować niemal równolegle. Obszary suszy hydrologicznej sąsiadują z obszarami, gdzie przekroczono stan alarmowy wód.
Przez ostatnie 30 lat Polska musiała zmierzyć się z największą katastrofą ekologiczną na Odrze, ogromnymi stratami rolniczymi oraz powodziami, z których obecna jest czwartą od 1997 roku. Niestety, nie ma dobrych wiadomości – zjawiska te będą powracać z coraz większą intensywnością. Czy możemy się na nie przygotować?
Wycinka lasów, a zalane Kłodzko
W ciągu ostatnich lat ruszył szereg inwestycji w zabiegi hydrotechniczne. Ich założenie jest proste – należy zrobić wszystko, żeby przechwycić płynącą wodę w zbiornikach retencyjnych. Strumienie, potoki i rzeki są opasywane wałami, brzegi czyszczone, buduje się tamy i zapory. Jak się jednak okazuje, obiektów tych jest wciąż za mało. Co więcej, nie wszystkie z nich są skuteczne w starciu z rwącą wodą.
Drugim sposobem na, przynajmniej częściowe, powstrzymanie skutków ulewnych opadów jest wsparcie naturalnych zapór i próba przechwytywania wody jak najbliżej miejsca, w którym spada ulewny deszcz. Funkcję taką od lat spełniają… lasy.
Jak to wygląda w rzeczywistości? W serwisach społecznościowych krąży grafika, przedstawiająca skalę zaplanowanych na ten rok wycinek w masywie Śnieżka w Kotlinie Kłodzkiej. Internauci wzburzeni komentują sytuację, dodając zrobione przez siebie fotografie. To, co na nich widzimy, to wykarczowane połacie lasu i wyżłobione przez wodę leje.
Jan Mencwel, autor książek “Hydrozagadka” i “Betonoza”, zasugerował na swoim profilu, że skala powodzi w Kłodzku jest powiązana bezpośrednio z wycinką drzew w masywie Śnieżki. To właśnie nad Śnieżnikiem w 24 godziny spadło aż 200 litrów wody. Według danych Lasów Państwowych, las retencjonuje do 30 l/m2. Nie oznacza to, że byłby on w stanie całkowicie powstrzymać powódź, ale mógłby ograniczyć prędkość, z jaką woda dostaje się w doliny lub zminimalizować ryzyko osuwisk. Według szacunków, dzięki odpowiedniemu zalesieniu moglibyśmy spowolnić spływ wody o 15-20%, co w obecnej sytuacji byłoby decydujące np. dla przepustowości tam.
– Wycinki lasów to nie tylko pozbawianie ich drzew, ale też olbrzymie drogi zrywkowe, które w trakcie powodzi zamieniają się w rwące potoki i PRZYSPIESZAJĄ wezbranie – argumentuje publicysta.
Wnioski na przyszłość
Najważniejsza jest pomoc dla powodzian i odbudowa zniszczeń. Z drugiej strony, już teraz trzeba wyciągać wnioski i planować rozwiązania, które pomogą nam zapobiec podobnej sytuacji w przyszłości. Ostatnie lata to czasy ogromnej ingerencji w przyrodę. Od betonowania terenów zielonych, wycinki lasów aż po prostowanie nurtów rzek, likwidację potoków i strumieni oraz budowę osiedli mieszkaniowych na terenach zalewowych.
Spływająca w ulewnym deszczu woda nie ma możliwości wsiąknięcia w grunt, bardzo szybko spływa do zamienionych w kanały rzek, które, nieprzygotowane, rozpływają się poza wyznaczone tereny. Rzeczywistość zmusza nas do refleksji i podjęcia konkretnych działań. Czy tak się stanie?
Właśnie toczy się Ogólnopolska Narada o Lasach, zaczynają się też lokalne rozmowy o ochronie lasów cennych społecznie (w tym np. w Bielsku-Białej, gdzie jednym z kluczowych tematów jest minimalizacja ryzyka powodzi). Swoje postulaty przedstawia m.in. Grupa Towarzystwa na Rzecz Ochrony Przyrody, apelująca o zmniejszenie pozyskiwania drzewa w lasach wodochronnych czy ograniczenie szlaków zrywkowych.
Zobacz też: Zmiany klimatu kosztują Polskę 115 mld złotych. Ten rachunek będzie rosnąć
Źródła: oko.press.pl, projektpulsar.pl, rdc.pl, przekroj.org
Fot: Canva
Artykuł stanowi utwór w rozumieniu Ustawy 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Wszelkie prawa autorskie przysługują swiatoze.pl. Dalsze rozpowszechnianie utworu możliwe tylko za zgodą redakcji.