Ochrona środowiska Niemcy wiercą przy chronionym Morzu Wattowym. Gaz ważniejszy niż natura? 22 października 2025 Ochrona środowiska Niemcy wiercą przy chronionym Morzu Wattowym. Gaz ważniejszy niż natura? 22 października 2025 Przeczytaj także Ochrona środowiska Inwazyjny szop pracz w polskich miastach. Jak się zachować przy spotkaniu? Szopy pracze coraz śmielej wkraczają do polskich miast i wsi, stając się poważnym zagrożeniem dla rodzimych ekosystemów i bezpieczeństwa sanitarnego. W województwie lubuskim, gdzie populacja jest jedną z największych w kraju, samorządy apelują o wsparcie finansowe i organizacyjne, by móc zwalczać ekspansję tego inwazyjnego gatunku. Ochrona środowiska Hałas statków w Arktyce. Jak żegluga zakłóca życie narwali? Ocieplenie klimatu otwiera arktyczne szlaki żeglugowe, ale wraz z masowcami i lodołamaczami do jednego z najcichszych ekosystemów świata wdziera się nowy rodzaj zanieczyszczenia: hałas. Naukowcy i inżynierowie apelują o pilne działania, zanim pod naporem odgłosów działalności człowieka całkowicie zamilknie morska przyroda. Jeszcze niedawno Niemcy protestowali, gdy Polska odkryła duże złoża ropy i gazu w pobliżu Świnoujścia, powołując się na ochronę środowiska i ryzyko dla ekosystemu Bałtyku. Dziś sami rozpoczynają wiercenia w sąsiedztwie chronionego Morza Wattowego, wpisanego na listę UNESCO. Berlin tłumaczy decyzję „bezpieczeństwem energetycznym” i „ekonomiczną koniecznością”. Już za dwa tygodnie rozpocznie się COP30, na którym ekologia przestaje mieć swoich rzeczników. Czy ekologia przestaje być wartością, gdy w grę wchodzą interesy gospodarcze? Reklama Spis treści TogglePiękno błotnistego Morza WattowegoCzy wydobycie gazu wymaga zgody?Jaką energię popiera niemiecki rząd?Niemiecki pragmatyzm Piękno błotnistego Morza Wattowego Morze Wattowe, chociaż faktycznie nie jest morzem, tylko akwenem obejmującym przybrzeżne wody od wybrzeża Danii, Niemiec i Holandii do linii wysp Fryzyjskich, to bogactwo unikalnych walorów przyrodniczych może zawstydzać znacznie większe zbiorniki. Jego nazwa nawiązuje do słowa ,,watty”, czyli szerokich równin, które odsłaniają się w czasie odpływu morza. Jest to charakterystyczny widok w tym płytkim akwenie. Od 2009 roku obszar Morza Wattowego został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Następnie w 2014 roku obszar ten został jeszcze rozszerzony i dziś ma około 450 km długości i szerokość w zależności od miejsca sięgającą 10-30 kilometrów. Funkcjonuje tam pięć parków narodowych, ale na podstawie konwencji ramsarskiej, cały obszar Morza Wattowego jest obecnie objęty ochroną jako obszar wodno-błotny o szczególnym znaczeniu dla ekosystemu. Już niedługo odwiedzający to niesamowite miejsce turyści będą musieli skonfrontować się z widokiem, który nie mieścił się dotychczas w naturalnym krajobrazie kształtowanych przez wiatr i fale wydm. Zamiast odpoczywających na piasku fok, wzrok turystów utkwi w industrialnych, metalicznych kształtach platform wiertniczych – symbolu ludzkiej chciwości i braku pohamowania nawet w obliczu katastrofy klimatycznej. Europa żyje ponad stan środowiska. Raport EEA 2025 alarmuje o kryzysie Czy wydobycie gazu wymaga zgody? Zmiany najbardziej odczują mieszkańcy wyspy Borkum – turystycznego uzdrowiska w pobliżu granicy Niemiec z Holandią – które uwagę mediów zwróciło ostatnio kontrowersyjną tradycją bicia miejscowych kobiet krowim rogiem bez zgody i bez ostrzeżenia. Ma to miejsce co roku 5 grudnia pod nazwą festiwal Klaasohm i jest częścią głęboko zakorzenionych obchodów związanych z obchodami Świętego Mikołaja. Teraz bez zgody mieszkańców wyspy ma rozpocząć się wydobycie 13 mld m³ gazu ziemnego tuż za obszarem chronionym Morza Wattowego, za które będzie odpowiadać niemiecko-holenderska firma. W zeszłym miesiącu uzyskali już zgody od władz landowych na wydobycie w tym miejscu. Decyzja została oprotestowana przez mieszkańców, ale złośliwe głosy w przestrzeni publicznej wskazywały, że dzięki kontrowersyjnej tradycji połowa społeczeństwa wyspy jest już przyzwyczajona do działań bez zgody najbardziej zainteresowanych. Przeciwni są także aktywiści klimatyczni, którzy krytykują decyzję, jako działanie wbrew interesom całego świata – nowe wydobycia ropy naftowej i gazu jest niezgodne z planem działania, które ma powstrzymać zmiany klimatyczne i ocieplanie się klimatu o więcej niż 1,5°C do końca stulecia. Mimo to Niemcy planują kolejne projekty związane z paliwami kopalnymi, a już za 20 lat zobowiązali się prawnie do całkowitego zaprzestania zanieczyszczania atmosfery emisjami dwutlenku węgla. Ma to związek z koniecznością znalezienia nowych dostawców gazu po nałożeniu sankcji na Rosję w związku z wojną. Największa gospodarka w Europie zwiększyła swoje dostawy gazu rurociągami z Norwegii oraz budując terminale do skroplonego gazu LNG. Ich miks energetyczny jest w dużym stopniu oparty o gaz jako paliwo przejściowe. W 2024 roku według IEA gaz zaspokajał 27% całkowitego zapotrzebowania energetycznego Niemiec. Dodatkowym problemem na który zwracają uwagę aktywiści jest osłabienie entuzjazmu politycznego dla odnawialnych źródeł energii. Jaką energię popiera niemiecki rząd? W opinii ekologów organizacji Fridays for Future, wraz z nowym niemieckim rządem zmieniła się polityka wobec wydobycia gazu. Podczas gdy kanclerzem był Olaf Scholz istniało ,,pole manewru”, a od kiedy władzę przejęła Unia Chrześcijańsko-Demokratyczna pod kierownictwem kanclerza Friedricha Merza, dąży się do wydobycia gazu wszędzie, gdzie to możliwe. Pomysł jak wykorzystać wydobywany gaz ma nowa minister gospodarki Niemiec – Katherina Reiche, która naciska na budowę 20 GW elektrowni gazowych do 2030 roku. Jednocześnie wzywa do ponownej weryfikacji niemieckich planów w zakresie energii odnawialnej. Działaczka na rzecz klimatu Carla Reemtsma z Fridays for Future jasno wskazuje, że złoże w pobliżu Borkum jest stosunkowo niewielkie, ale rozpoczęcie wydobycia będzie precedensem, za którym pojawią się kolejne projekty o katastrofalnym wpływie na planetę. Decyzje rządu o wydobyciu ocenia jako normalizowanie niszczenia klimatu. Trudno jednak o inny kierunek polityki geopolitycznej, ponieważ skrajnie prawicowa partia AfD, należąca do opozycji, w bardzo agresywny sposób atakuje politykę ekologiczną i postuluje wycofywanie przepisów klimatycznych jako rozwiązanie problemów gospodarczych kraju. W obliczu wysokich cen energii ich poparcie rośnie zwłaszcza wśród tej części społeczeństwa, która oczekuje prostych rozwiązań wielkich problemów. W obliczu tych nacisków ewoluują poglądy polityków tworzących koalicję rządową – niemieckie Ministerstwo Energii stwierdziło, że bezpieczeństwo dostaw i ich przystępność cenowa są równie ważne jak ochrona klimatu. Nie oznacza to wycofania się z umowy dotyczącej neutralności klimatycznej do 2045 roku, ale w kontekście nowych mocy OZE oznacza budowę ,,tylko tyle, ile faktycznie potrzebujemy i co jest ekonomicznie efektywne”. Osiągnięcie celów klimatycznych to ambitne i trudne zadanie, z którym należy się zmierzyć. Rząd federalny jest zdeterminowany, aby je osiągnąć, korzystając z dostępnych środków politycznych, jednocześnie zachowując Niemcy jako lokalizację przemysłową – powiedział rzecznik ministerstwa energii. Najnowsze analizy ministerstwa energii wskazują także, że zapotrzebowanie na energię elektryczną będzie rosło w Niemczech wolniej niż wcześniej sądzono. Służy to jako wytłumaczenie dla ograniczenia rozwoju odnawialnych źródeł energii, pomimo, że stanowią one dziś jeden z najtańszych sposobów produkcji energii. Niemiecki pragmatyzm Jeszcze niedawno Polska spotkała się z krytyką sąsiadów zza Odry, gdy odkryto potencjał wydobywczy ropy i gazu przy Świnoujściu. Tymczasem gdy chodzi o własne bezpieczeństwo klimatyczne rząd w Berlinie równie łatwo podejmuje decyzję o eksploatacji gazu w sąsiedztwie chronionego Morza Wattowego. Uzasadnieniem jest bezpieczeństwo energetyczne i utrzymanie konkurencyjności przemysłu. W praktyce to jednak kompromis z postulowanymi od lat własnymi zasadami dotyczącymi ochrony klimatu, dekarbonizacji i rozwoju OZE. Nie sposób nie odnieść wrażenia, że realizowana przez nich polityka jest uwarunkowana ideowo – problem jednak w tym, że pierwszoplanową ideą nie jest ekologia, tylko ekonomia. To pozwala wyjaśnić zarówno ich sprzeciwy wobec wydobycia polskich złóż na Bałtyku, jak eksploatację własnych na Morzu Wattowym. Smutna prawda analityków Ośrodka Studiów Wschodnich (OSW), jest również taka, że gdyby nie naciski dyplomatyczne m.in. Polski, w celu objęcia sankcjami rosyjskich surowców, to Niemcy prowadziliby z Rosją handel tak długo, jak długo byłoby to w ich interesie ekonomicznym. W niemieckiej polityce, podobnie jak w biznesie, najgłośniej mówi się o wartościach wtedy, gdy nic nie kosztują. W starciu z interesem ekonomicznym wcześniejsze zielone ideały bledną szybciej niż wschodzące słońce nad Morzem Wattowym. Zobacz też: Polska wierci – Niemcy protestują. Czy naprawdę chodzi o środowisko? Źródła: The Guardian, IEA, DW, OSW, Fridays for Future, Borkum Grafika: Canva (I.Wierink-van Wetten, Vladimirovic, Jan-Rune Smenes Reite) Artykuł stanowi utwór w rozumieniu Ustawy 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Wszelkie prawa autorskie przysługują swiatoze.pl. Dalsze rozpowszechnianie utworu możliwe tylko za zgodą redakcji.