Energetyka Przepisy unijne uderzą w chińskich producentów baterii. Polska dostanie rykoszetem? 05 września 2024 Energetyka Przepisy unijne uderzą w chińskich producentów baterii. Polska dostanie rykoszetem? 05 września 2024 Przeczytaj także Energetyka Krok bliżej do bezpieczeństwa energetycznego. Columbus Energy i grupa DTEK realizują kolejne postanowienia umowy Columbus Energy S.A. zrealizował warunki umowy zawartej ze spółką DRI z Grupy DTEK i sprzedał projekt wielkoskalowego magazynu energii (BESS). Łączna wartość zakończonej transakcji wynosi 29,6 mln euro (ok. 130 mln zł). Energetyka Jak mała wyspa osiąga niezależność energetyczną? “Jesteśmy rozwijającym się laboratorium” – tak o Wyspie Kanaryjskiej El Hierro mówią mieszkańcy. Zapotrzebowanie energetyczne wyspy jest niemal w pełni pokrywane przez odnawialne źródła: wodne, wiatrowe i geotermalne. Procedowane właśnie w organach unijnych przepisy mogą poważnie wpłynąć na europejski sektor produkcji baterii. Wymaganie od akumulatorów powyżej 2 kWh pojemności certyfikatu z oznaczonym śladem węglowym ma na celu głównie uderzenie w chińskie fabryki. Przy okazji jednak spory cios może dostać Polska, która w przeciągu kilku lat stała się drugim największym producentem baterii na świecie. Reklama Polska liderem w sektorze bateryjnym – mamy być z czego dumni Polska jest aktualnie wśród światowych liderów, jeśli chodzi o produkcję baterii litowo-jonowych. Więcej tego typu akumulatorów powstało w pierwszym kwartale br. jedynie w Chinach. Sektor bateryjny to aktualnie jedna z najszybciej rosnących dziedzin gospodarki na świecie. Wszystko za sprawą nabierającej tempa elektryfikacji, która objawia się chociażby wzrastającą popularnością samochodów elektrycznych. W ubiegłym roku jego globalną wartość oceniono na 125,35 mld dolarów, jednak według prognoz już pod koniec tej dekady ma wzrosnąć do blisko 420 mld. W Polsce w przeciągu ostatniej dekady zagraniczne koncerny umieściły 8 wielkich zakładów produkcji baterii. Podzespoły i związki chemiczne do nich dostarcza kolejne 30 fabryk. Ta gałąź przemysłu daje w naszym kraju pracę około 30 tys. osób i jest warta 40 mld złotych. Kolejne inwestycje są już planowane – jakiś czas temu pisaliśmy o planowanej przez Samsung budowie megafabryki wartej 2 mld euro, która ma rzekomo pojawić się na Pomorzu. Sektor bateryjny może być tym, w czym Polska jest autentycznym lokalnym liderem. Niestety nowe przepisy unijne mogą postawić dalszy rozwój tej branży w naszym kraju pod znakiem zapytania. Jak unijne przepisy mogą uderzyć w polski przemysł bateryjny? Tak zwane rozporządzenie bateryjne jest elementem Europejskiego Zielonego Ładu i zostało zaakceptowane przez Parlament Europejski w lipcu ubiegłego roku. Zgodnie z brzmieniem tego dokumentu, każde urządzenie magazynujące energię o pojemności większej niż 2 kWh będzie musiało posiadać deklarację dotyczącą śladu węglowego jego produkcji. Certyfikaty przy akumulatorach mają obowiązywać już od początku przyszłego roku, ale w 2028 roku zostaną wprowadzone maksymalne progi emisji ekwiwalentu CO2. Jeżeli dany produkt będzie je przekraczać, możliwe że sprzedawanie go na ternie UE będzie zabronione. Technik elektromobilności – nowy kierunek w polskich zawodówkach Wszystko rozbija się o to, ile dokładnie będą wynosić maksymalne progi i w jaki sposób ślad węglowy zostanie obliczony. Tego Komisja Europejska jeszcze nie ustaliła, jednak według ustaleń “Pulsu Biznesu” aktualnie w organie unijnym dominuje stanowisko francuskie. Paryż proponuje, aby emisje ekwiwalentu CO2 obliczano nie na podstawie źródeł energii, z jakich korzysta konkretna fabryka, ale miksu energetycznego kraju, w którym mieści się zakład. co to oznacza dla Polski? Czy Polska straci pozycję europejskiego lidera? Propozycja Francji ma na celu głównie uderzenie w Chiny. Państwo Środka to największy światowy producent baterii. Jednocześnie, mimo olbrzymich inwestycji w OZE, kraj ten wciąż dość mocno opiera swoja eneregetykę na węglu, co sprawia, że zapewne produkowane tam akumulatory nie spełniłby wymagań związanych ze śladem węglowym. W tej sytuacji chińscy producenci musieliby przenieść swoje zakłady do innych państw. Skorzystałaby na tym chociażby Francja, która 75% prądu czerpie z elektrowni jądrowych, a 10% z elektrowni wodnych. Niestety w równie złej pozycji znalazłaby się Polska. Nasza energetyka jest aktualnie oparta na węglu w porównywalnym stopniu co chińska. W ubiegłym roku czerpaliśmy aż 63% prądu z “czarnego złota”. Jeśli propozycja francuska faktycznie weszłaby w życie, również baterie wychodzące z polskich fabryk nie spełniałyby wymagań związanych ze śladem węglowym. Tym samym rynek zbytu w postaci Unii Europejskiej zostałby dla nich zamknięty. Na ten moment ostateczne decyzje w tej kwestii jeszcze nie zapadły. W sporze na najwyższych unijnych szczeblach po stronie Polski mogą stanąć… Niemcy. W ostatnich dniach dziennik “Die Welt” dotarł do listu pięciu organizacji przemysłowych u naszego zachodniego sąsiada. Wzywały one Roberta Habecka, zastępcę kanclerza i ministra klimatu i gospodarki, do “jak najszybszego wstawienia się na najwyższym szczeblu Komisji Europejskiej za interesami niemieckiego przemysłu oraz w imię światowej ochrony klimatu”. Francuska propozycja by wyliczać ślad węglowy baterii na podstawie miksu energetycznego państwa może uderzyć również w tamtejszy sektor bateryjny. – Czytaj także: Miliardowe inwestycje i terawaty mocy. Oto najnowsze dane o światowym rynku OZE Źródła: businessinsider.com.pl, gazetaprawna.pl, klubjagiellonski.pl Fot. Canva (kynny, GoodLifeStudio) Artykuł stanowi utwór w rozumieniu Ustawy 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Wszelkie prawa autorskie przysługują swiatoze.pl. Dalsze rozpowszechnianie utworu możliwe tylko za zgodą redakcji.