Instalacja fotowoltaiczna z magazynem energii

Poznaj orientacyjne koszty

Wojna na Morzu Czerwonym. Problem z dostawą paliwa

Wojna na Morzu Czerwonym. Problem z dostawą paliwa

Sytuacja na Morzu Czerwonym nieustannie się zaostrza, a przepływające przez nie kontenerowce są regularnie ostrzeliwane przez jemeńskich rebeliantów. Największe na świecie firmy tranzytowe wstrzymują transport, w tym również przewóz paliw. Dostawa surowców, takich jak ropa naftowa i gaz, może znacząco się wydłużyć, a ceny prawdopodobnie wzrosną.

Reklama

O konflikcie i rebeliantach

Niebezpiecznie dzieje się w okolicach Morza Czerwonego i Kanału Sueskiego. Huti – jemeńscy rebelianci – atakują kolejne statki, nie przebierając w środkach. Z powodu ogromnego zagrożenia interweniować musiała nawet specjalna jednostka amerykańskich sił zbrojnych, o czym więcej za moment. 

Na początku wspomnijmy o tym kim są sami rebelianci. Huti, wspierani są przez Iran. To oni oficjalnie przyznali się do ataków na przepływające statki w wydanym przez siebie komunikacie.

– Siły zbrojne Jemenu przeprowadziły operację wojskową przeciwko dwóm statkom powiązanym z syjonistycznym podmiotem – wybrzmiewa w oświadczeniu Hutich.

Jak można wywnioskować, ofensywa jest ściśle związana z napiętą sytuacją w Strefie Gazy i wojną pomiędzy Izraelem a Hamasem. Huti otwarcie opowiadają się przeciwko Izraelowi i atakują statki, które ich zdaniem. często niezgodnie z prawdą, płyną i dostarczają towar do lub z Izraela. 

Granice niebezpieczeństwa

Ataki, o których mowa mają miejsce na Morzu Czerwonym, dokładnie w cieśninie Bab al-Mandab, której nazwa w języku arabskim oznacza “Bramę łez”. Cieśnina ta znajduje się pomiędzy pochłoniętym wojną domową Jemenem, a krajem Dżibuti. Dżibuti również pozostaje jednym z bardziej niebezpiecznych państw świata, a Ministerstwo Spraw Zagranicznych Polski odradza obywatelom podróże do niego z uwagi na wojny, które toczą się na granicy Dżibuti i Erytrei. Wszystko to ma miejsce w pobliżu wspomnianego, atakowanego akwenu. 

Kolejnym ważnym punktem na mapie, który należy odnotować, jest Kanał Sueski. Szacuje się, że tranzytem przechodzi przez niego aż 10%-15% światowego handlu oraz 8-10% transportu morskiego gazu i ropy. Przez kanał wiedzie trasa, która jest najbardziej popularną do przewożenia towarów z Azji do Europy. Jest też najkrótsza, co nie pozostaje bez znaczenia i co już niedługo prawdopodobnie odczujemy.

Firmy wstrzymują transport i zmieniają trasy przepływu

Najwięksi światowi giganci transportowi po licznych atakach na załogi ich kontenerowców z uwagi na bezpieczeństwo pracowników rezygnują z przepływu przez Kanał Sueski lub Morze Czerwone.

Jedną z wybieranych przez nich alternatyw jest przepływ przez okolice Przylądka Dobrej Nadziei, który znajduje się na krańcu Republiki Południowej Afryki. Wybór tej trasy wydłuża jednak dostawy paliw i innych towarów aż o 10 dni i znacząco zwiększa koszta paliwa wykorzystywanego przez transportowce (nawet o milion dolarów). 

MAPA 1 edited
Fot.: maps.google.pl

Firmami, które zdecydowały się na zawieszenie przepływu swoich kontenerowców przez Morze Czerwone są między innymi koncern naftowy BP oraz Euronav, belgijski gigant specjalizujący się w transporcie ropy naftowej drogą morską.

Niebezpieczne dostawy

Jak podaje wprost.pl, część firm, która opiera się na dostawach z Chin i innych części Azji, twierdzi, że obecna sytuacja może wpłynąć na wzrost cen ich towarów nawet o 250%. 

Nic dziwnego – sytuacja stała się naprawdę niezwykle napięta. Statek duńskiego konglomeratu Maersk, jednego z największych operatorów kontenerowych na świecie, w ostatnim czasie ponownie padł ofiarą ataku. Maersk Hangzhou został trafiony rakietą, a następnie otoczony przez cztery łodzie rebeliantów, którzy próbowali dostać się na jego pokład. Wówczas musiały interweniować helikoptery Amerykańskiej Marynarki Wojennej, z których zestrzelono trzy z łodzi. Huti poinformowali później o 10 zabitych bojownikach.

Tam, gdzie jest to konieczne, Maersk zdecydował się na wstrzymanie dostaw przez Morze Czerwone i wybór dłuższej trasy, czyli tej wokół Przylądka Dobrej Nadziei. To oznacza dostawy dłuższe o 10 dni.

Skutki wojny widoczne na giełdzie

Jak informuje Globenergia, w okresie od stycznia do listopada przez Morze Czerwone przetransportowano aż 8,2 miliona baryłek dziennie (bpd) ropy naftowej i produktów naftowych. To bez wątpienia ważny szlak transportowy. Z tego względu po ostatnich atakach na statki mogliśmy zaobserwować na giełdzie wzmożony ruch. Obawy o potencjalne zakłócenia dostaw z Bliskiego Wschodu wpłynęły na wzrost cen ropy naftowej podczas pierwszej sesji giełdowej w 2024 roku.

Fotios Katsoulas, główny analityk tankowców w S&P Global Market Intelligence cytowany przez Politico, zwraca uwagę na oczekiwany wzrost popytu na paliwo do tankowców o 5%, a wyższe koszty paliwa, transportu i składek ubezpieczeniowych przełożą się na wzrost cen dla konsumentów. Baryłka ropy West Texas Intermediate w dostawach na luty kosztuje na NYMEX w Nowym Jorku już 72,93 dolarów, czyli o 1,73% więcej.

Sytuacja rysuje się nieciekawie także w kwestii dostaw gazu ziemnego. Konflikt na terenie Kanału Sueskiego to problem dla eksportu nawet połowy jego światowej objętości handlowej. Sytuacja jest bardzo dynamiczna, a jej konsekwencje mogą nadejść nagle. 

Źródła: tvn24.pl, wprost.pl, gospodarkamorska.pl, money.pl, globenergia.pl, polon.pl

Fot.: unsplash.com/@exdigy, maps.google.pl

Artykuł stanowi utwór w rozumieniu Ustawy 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Wszelkie prawa autorskie przysługują swiatoze.pl. Dalsze rozpowszechnianie utworu możliwe tylko za zgodą redakcji.